O pasji w życiu



Ja: Jak wyglądały początki Sun Salsy?

Szkoła powstała w 2013 roku ale jej „forma” była zupełnie inna w porównaniu z tym, jak jest teraz. Do 2019 roku wynajmowałam sale na godziny.

Z biegiem czasu rozpoczęłam współpracę z kolejnymi instruktorami tak, aby uatrakcyjnić ofertę. Niestety dość niespodziewanie koszty wynajmu, w jednym z obiektów sportowych miasta, praktycznie się potroiły dlatego natychmiast musiałam podjąć decyzje o zmianach.

Ja: I to szybką decyzję z tego co mówisz...

Nie łatwo znaleźć idealny obiekt do prowadzenia zajęć tanecznych (odpowiednie podłogi, przestrzenie, oddalenie od centrum tak, aby nie przeszkadzać sąsiadom ale nie za daleko, aby dojazd był wygodny). Ale udało się. Kolejnym wyzwaniem było zapełnić tą przestrzeń kursantami. To był naprawdę przełomowy czas dla Sun Salsy.

Ja:Więc rozmawiamy teraz w nowym lokum.

Kiedy tylko tu weszłam, stwierdziłam, że to naprawdę idealne miejsce. Sale mają  podłogi wygodne dla tancerzy i jest ich na tyle dużo, że można prowadzić równolegle cztery osobne kursy. Przez pierwsze miesiące byłam mocno zestresowana, czy całe przedsięwzięcie uda się spiąć finansowo. Robiłam wszystko, aby jak najwięcej osób o nas usłyszało. Rozpisywałam coraz to nowe kursy.

Natomiast pomoc instruktorów i kursantów była nieoceniona; widząc jakie zmiany przechodzi ich ukochana szkoła sami reklamowali nasze zajęcia wśród znajomych.

To było coś niesamowitego. W styczniu 2020 r., po 4 miesiącach w nowym miejscu, nieco odetchnęłam – sale były pełne. I wtedy przyszedł temat coronawirusa i lockdown. To co wypracowaliśmy przez te 4 miesiące musiało wystarczyć na kolejne miesiące lockdownu…

Ja:Wyobrażam sobie, że było naprawdę ciężko.

Tak. A do lipca pracowałam jeszcze na etacie w firmie zajmującej się scanningiem lotniczym, zdjęciami lotniczymi.

(Joanna jest z wykształcenia fotogrametrką, to taki dział geodezji)

 Od 7-15 w pracy na etacie, a potem tańce.

Ja:O! Praca fotogrametrki brzmi ciekawie.

Tak. Choć pracowałam w zawodzie 12 lat i już czułam, że przyszedł czas na dokonanie wyboru.

Ja:I wybrałaś. Właściwie jak to było z Tobą i tańcem?

Od dziecka jestem związana z tańcem, choć oczywiście miałam kilka lat przerwy.

Zaczęłam w Tarnowskim Ognisku Baletowym pod kierownictwem Pani Edyty Korus i Adama Kawy. Następnie przyszedł pomysł kursów tańca towarzyskiego. Niestety w wieku 13-14 lat ciężko znaleźć kolegę, który ma podobne marzenia o tańcu.

Tym bardziej że wówczas nie było Facebook’a ani innych miejsc, gdzie mogłabym się ogłosić. No niestety.

Dopiero na studiach poszłam do akademickiego klubu tańca, wznowiłam tę miłość.

I później przyszła salsa.

Ja: Opowiedz coś więcej o salsie, która jest Ci tak bliska.

Wszystkie style taneczne, których uczymy w szkole to tzw. tańce socjalne/socjalowe. Czyli figury taneczne są uniwersalne na całym świecie.

Forma zajęć również jest tutaj istotna: poprzez rotacje w parach partnerki uczą się podążać za partnerem, a partnerzy prowadzą tak, aby każda poproszona do tańca partnerka (nawet z odległych krańców świata) znająca przynajmniej podstawy danego stylu tanecznego – bez problemu podążała za prowadzeniem.

My nie uczymy układów tanecznych. Kursanci na pewnym poziomie zaawansowania sami komponują kombinacje, co jest dodatkową frajdą w tańcu. 

Dzięki tej uniwersalności tancerze salsy czy bachaty, jeżdżąc na festiwale taneczne organizowane nie tylko w Polsce ale na całym świecie – mogą znajdować wspólny „język” taneczny i dzięki temu poznawać nowych ludzi bez słów.

Klimat jaki panuje na salsotekach (imprezach tanecznych, gdzie królują rytmy w stylu salsy) jest wyjątkowy. Pamiętajmy, że tego rodzaju tańce narodziły się „na ulicy”. Tańczone dla przyjemności, gdy ludzie się spotykają nie mają problemu żeby ze sobą potańczyć, niezależnie od stopnia znajomości. To trochę tak jak u nas pocałunek w policzek na przywitanie, oczywiście pomijając obecną sytuacje związaną z pandemią.

Ja: A co sądzisz o filmach o tańcu?

Generalizując: z filmami o tańcu jest trochę tak, że zazwyczaj fabuła nie jest w nich górnolotna. Jak ktoś nie lubi tematu tańca to sam film może go nie zachęcić. Takie mam wrażenie.

Weźmy jednak film ,,Zatańcz ze mną'' z Richardem Gere i Jennifer Lopez.

W filmie pokazane jest jak mąż uczy się tańca od atrakcyjnej instruktorki, można by było pomyśleć że będą mieć romans. A tak naprawdę cel jest zupełnie inny. W tańcu jest tak, że jak się tańczy z inną osobą/inną kobietą/mężczyzną to masz w głowie przede wszystkim czystą radość tańca. To po prostu taniec.

 Ja: jakiś przykład z Twojej pracy?

Często prowadzę lekcje indywidualne, geneza sytuacji dlaczego ktoś przychodzi sam jest bardzo różna. Na przykład - żona już potrafi tańczyć i mąż chce się poduczyć, aby finalnie tańczyć właśnie z nią. Lub mąż ma inne pasje, więc kobieta mimo że w jest związku to przychodzi sama.

Każde z nich ma fajną rozrywkę, którą lubi i wzajemnie to szanują.

Poza tym na naszych kursach i tak są zmiany partnerów, więc to że przyjdziesz z ,,chłopakiem'' nie oznacza, że nie będziesz tańczyć z ,,sąsiadem''. Finalnie chodzi o dobrą zabawę.

W Sun Salsie  przykładamy wagę właśnie do integracji kursantów nie tylko na regularnych zajęciach. Chodzi o to, aby można było poćwiczyć to czego się nauczyłaś/nauczyłeś w dodatkowym miejscu. Organizujemy wyjazdy integracyjne, salsoteki.

To tak jak z nauką języka uczysz się czegoś, aby móc to wykorzystać.

Często dostrzegam ludzi, którzy tworzą ekipy, umawiają się wspólnie na kawę, mają swój świat zbudowany z ludzi których tu poznali.

Ja: To musi cieszyć. A czy można powiedzieć, że masz mniej kursantów niż kursantek?

Że taniec jest bardziej popularny wśród kobiet?

To zależy. Są takie okresy gdy jest dużo kobiet, a są takie gdy panów jest zbyt wiele. Panowie zwykle zgłaszają się później, np. kurs się zaczyna w piątek, więc ktoś zadzwoni w czwartek. Kobieta jednak lubi się zapisać wcześniej, być na liście i spokojnie czekać na rozpoczęcie kursu.

Ja:Obserwujesz to chyba często. Jak na ludzi działa taniec?

Taniec, ruch wytwarza endorfiny.

Mam świadomość, że ludzie przychodzą na nasze zajęcia, aby zapomnieć o codzienności, o problemach z pracy, zrelaksować się, poruszać, pośmiać. Nasze kursy to naprawdę nie konkursy! Nie przygotowujemy do tego, aby ktoś z kimś konkurował..

Pamiętam taką kursantkę, która na początku chowała się za filarem bojąc się oglądać w lustrze, gdy jednak minęło trochę czasu, przestała tego unikać, była pewniejsza siebie. Zdarzały się przypadki, że kursantka mimo tego że chwilowo nie mogła tańczyć, przychodziła na zajęcia i siedziała w wygodnej dla siebie pozycji, tylko po to aby z nami być. Widać, że cieszyła ją muzyka i klimat zajęć. Mnie też to cieszyło.

Ja: Czym się różni taniec od aerobicu?

To nieco inna forma aktywności fizycznej niż aerobic. Przykładowo zajęcia solowe typu Lady Styling polegają na tym, że kursantki wyszukują w sobie bardziej kobiece formy ruchu. Nie ma elementów „skakania”, elementy nie są skomplikowane i nie robimy nic na siłę – dzięki temu jest niskie ryzyko kontuzji.

To forma aktywności fizycznej zdrowotnej a nie wyczynowej.

Ja: Ok, my ludzie lubimy wymówki, więc oto jedna z wymówek: jest pandemia, to nie jest dobry czas na taniec.

Tak, kwarantanny, choroby, zdalne nauczanie w szkołach – ciężko cokolwiek zaplanować i utrzymać regularność w uczestniczeniu w zajęciach. Natomiast walczymy i działamy dalej.

,,Chciałabym przyjść, ale nie mam co zrobić z dziećmi'' Na to ja mówię bardzo proszę; mamy taką ofertę, że w jednej sali są zajęcia dla dzieci a w Sali obok dla mam.

Za jednym zamachem wytańczą się i mamy i dzieci.

A jeśli ktoś się boi chodzić na zajęcia w parach to są zajęcia indywidualne zarówno dla mężczyzn jak i dla kobiet.

Ja: Całkiem nieźle przekonujesz. A jakie przekonania na temat tańca mamy?

Potencjalni kursanci mają różne obawy przed zapisaniem się na kurs. Obawiają się, czy ich wiek jest odpowiedni. Czasem myślą, że przeszkodą może być ich tusza. Wtedy staram się przekonać, że dobierzemy takie zajęcia aby kursant czuł się komfortowo.

Niestety panuje opinia, że taniec jest niemęski. Szczególnie panom kojarzy się z obcisłymi koszulami z dekoltem do pasa i ruchem bioder. Nic bardziej mylnego!

Uczymy, że to partner prowadzi w tańcu, jest mózgiem operacji, od niego wszystko zależy. To on stwarza dogodne warunki do przyjemnego prowadzenia partnerki, to jest naprawdę bardzo męskie. Niejeden mężczyzna, który zaczął tańczyć odkrył, że jak masz takie umiejętności to na imprezach jesteś rozchwytywany przez liczne grono partnerek. A co na ten temat myślą dziewczyny? Jak widzą takiego mężczyznę dodają 10 punktów na plus.

P.S. Akurat w salsie mało jest ruchu kręcenia biodrami u mężczyzn.

Ja: A co takiego oznacza dla Ciebie kobiecość?

Nasze czasy są takie, że na wstępie, jak się z kimś spotykasz to często jesteś jego „kumplem”. Nie ma już sytuacji w której ktoś Cię całuje w dłoń, otwiera Ci drzwi - od razu wchodzisz na poziom kumpel-kumpela.

W tańcu jest rozgraniczenie: ja jestem kobietą, Ty jesteś mężczyzną.

I nie ma tu mowy o jakimś „poddaniu”. Tak po prostu szanujemy swoje role z zarezerwowaniem miejsca na pokazanie indywidualnego charakteru partnerki i partnera.

Zdarza się również, że dziewczyny tańczą z dziewczynami, a panowie z panami. Ale to już jest inna historia. Najważniejsze, żeby szanować siebie nawzajem.

Ja: Czy ktoś Twoim zdaniem może mieć dwie lewe nogi do tańca? Lepiej, żeby od razu dał sobie spokój?

Nie. Naprawdę każdego można nauczyć tańczyć, każdy ma swoje mocne strony w tańcu i te które można szlifować. Każdy potrzebuje innej ilości czasu, miałam różnych klientów i każdy z nich robił postępy.

Ważna jest systematyczność, determinacja.

Ja: A jak Ty zaczynałaś, czy było coś trudniejszego dla Ciebie?

Byłam dzieckiem nieśmiałym, bojącym się wszystkiego, jąkającym się. Nie chciałam żeby świat mnie widział. Wszystko co nowe lub czego się obawiałam robiłam z koleżanką, z którą siedziałam w ławce (Madzia pozdrawiam Cię!).

Niestety okazało się, że ona nie mogła ze mną chodzić na zajęcia baletu. Dlatego na początku, kiedy mama zapisała mnie na kurs musiała mnie mocno przekonywać ;)

Jestem jej do dziś za to wdzięczna. Pokochałam taniec. Żyłam od czwartku do wtorku, od wtorku do czwartku (czyli do dni w których były zajęcia) bo tak to lubiłam.

Nie byłam najlepsza, ale kochałam to. W pewnym momencie zaczęło mi lepiej iść i to że byłam chwalona powodowało, że jeszcze bardziej to lubiłam.

Ja: Czyli nie poddałaś się dzięki mamie. A co dziś cieszy Cię w Twojej pracy?

Nieopisaną radość sprawia mi fakt, że niektórym kursantom, uczestnictwo w naszych zajęciach, można tak hucznie powiedzieć, zmieniło życie. Wzruszające dla mnie są zwierzenia, że rozpoczęcie przygody z Sun Salsą pomogło wyjść z depresji. Tak naprawdę było. Cieszą mnie też informacje czy nawet zaproszenia na śluby par, które poznały się u nas. Wdzięczność czuję również gdy widzę kursantkę / kursanta, który stawiał u nas pierwsze kroki taneczne, a teraz widuje ich na międzynarodowych festiwalach tanecznych.

Widzę małżeństwa, które funkcjonują w rytmie praca, dom, dzieci, obiad.

I przychodzą na kurs tańca. Jest to dla nich miła odmiana. Mogą nie tylko wspólnie spędzić czas na zajęciach ale też mieć możliwość wyjścia na imprezy typu salsoteki. Ci ludzie stają się inni, przypominają sobie jak życie może cieszyć. A oto przecież w życiu chodzi. Aby nas cieszyło.

Ja: Dziękuje Ci za rozmowę.

Ja również dziękuje.